(i nie, nie wygrałam Oscara ani Nobla, będzie przyziemnie)*
1. Nie spędzałam całych dni na pracy.
Jeśli przewiniecie mój profil na LinkedIn o dwanaście miesięcy wstecz, zobaczycie, że rok temu, w moich nieco specyficznych postanowieniach noworocznych (z którymi mam słodko-gorzką relację – ale to opowieść na inny post), chciałam w 2024 roku pracować… mniej.
Co to znaczy?
Nie siedzieć przy biurku od świtu do nocy, od poniedziałku do niedzieli. Szczerze mówiąc, myślałam, że przy pełnym etacie w roli People Experience Lead w 7N oraz przy trenowaniu, konsultowaniu, występowaniu i pisaniu w ramach How2hr, jest to niemożliwe.
Okazuje się jednak, że można! Nie będę udawać, w kwestii work-life balance wciąż mam wiele do poprawy, ALE w 2024 roku miałam czas, by wieczorami odpocząć, wyjść coś zjeść, pobawić się z psem, a w weekend wyjechać. Nikt na tym nie ucierpiał – wręcz przeciwnie! W kontekście How2hr był to najlepszy rok, a w 7N, myślę, najbardziej efektywny.
2. Regularnie publikowałam na LinkedIn.
Rok temu obiecałam sobie regularne publikacje. Wcześniej zdarzało się, że znikałam na 2–3 tygodnie z rzędu. Social media mają jednak to do siebie, że liczy się regularność, a ja sama jej potrzebowałam. Zbudowałam więc prosty system, który pomógł mi lepiej organizować treści.
Oczywiście nadal daleko mi do osób publikujących codziennie, co drugi dzień czy nawet trzy razy w tygodniu, ale z wyjątkiem tygodniowej przerwy szpitalnej, w każdym tygodniu mogliście coś ode mnie przeczytać. To świetne uczucie!
Dziękuję za każdy komentarz, reakcję i prywatną wiadomość. Kiedy zaczynałam swoją zawodową drogę, nie wyobrażałam sobie, że kiedyś będę tutaj, na LinkedIn, docierać do sześciocyfrowej liczby odbiorców.
3. Starałam się (naprawdę!) zmniejszyć liczbę powiadomień.
Pisałam o tym tydzień temu tutaj. Prawda jest taka, że mając ten sam numer telefonu i ten sam adres e-mail od kilkunastu lat, dostaję bardzo, bardzo dużo wiadomości. Podobnie jest na Facebooku, LinkedIn czy Instagramie. Myślę, że wykształciłam w sobie coś w rodzaju „ślepoty banerowej” – w moim przypadku dotyczy ona właśnie powiadomień.
Walczę z tym! Kończę ten rok z niemal pustą prywatną skrzynką odbiorczą i przez całe 12 miesięcy nie pozwoliłam jej przekroczyć progu 200 wiadomości. Dla mnie to spore osiągnięcie.
4. Zdobyłam statuetkę I<3HR.
Kiedy lata temu zobaczyłam scenę I<3 Marketing, postanowiłam sobie, że pewnego dnia ustawię na półce statuetkę w kształcie serca. Początkowo myślałam, że będę musiała udowadniać, iż tematy HR-owe zasługują na scenę marketingową, ale format wydarzenia rozrósł się i rok temu odbyła się pierwsza edycja I<3HR. Zakończyłam ją na 4. miejscu, co tylko podsyciło mój apetyt na podium.
W tym roku zeszłam ze sceny ze srebrnym sercem. Uczucie? Nie do podrobienia.
5. Przetrwałam, choć prywatnie był to najtrudniejszy rok mojego życia.
Nie jestem fanką tworzenia prywatnych postów dla zasięgów, więc i tym razem nie będę wchodzić w szczegóły. Koniec wakacji przyniósł mi w życiu prywatnym ogromne wyzwania i jestem bardzo dumna, że zdołałam wrócić do normalnego funkcjonowania. Pomogła mi w tym specjalistyczna opieka, wsparcie bliskich i, wbrew pozorom, sama praca – dzięki niej odciągałam niechciane myśli.
Dzielę się tym z Wami, ponieważ zdjęcia, posty czy wideo mogą sprawiać wrażenie, że „inni nie mają zmartwień”. Mają. Dlatego staram się nie porównywać swoich kulis do czyjejś sceny.
Plany na 2025? Trochę bardziej siebie doceniać.
Postanowienia postanowieniami, ale jestem bardzo ciekawa, z czego Wy jesteście dumni?
*Profesjonalna edycja